Laurastar czyli Mamamarysii vs. prasowanie (1:0)
Znacie to? Codzienny natłok obowiązków: praca, zakupy, gotowanie, pranie i… sterta ubrań do prasowania. Od dawna szukam sposobów by ułatwić sobie życie, i tak: gotowanie to przyjemność odkąd mam Thermomixa, pranie suszy suszarka bębnowa a zakupy w większości ogarnia mąż (ha!). Nie wiem jak jest u Was, ale prasowanie nie należy do moich ulubionych czynności. Rozejrzałam się więc za generatorem pary, niesiona dobrymi opiniami potwierdzającymi efektywniejszą pracę takich urządzeń w stosunku do tradycyjnych żelazek.
Moją uwagę przykuło urządzenie firmy Laurstar z uwagi na tworzenie wyjątowej, higienicznej pary. Zbadano że para ta eliminuje do 99,999% bakterii, roztoczy czy grzybów.
O wrażliwej skórze Marysi pisałam już na blogu. Problemy te mogą mieć podłoże m.in. w alergii czy własnie drobnoustrojach. To właśnie dogłębne oczyszczanie tkanin potwierdziło mój wybór Laurastar.
Kolejne zalety posypały się same, począwszy od uroczego designu – wybrałam model Lift Plus Pinky Pop o różowej obudowie 🙂 Świetnym rozwiązaniem jest zastosowanie filtru odkamieniającego, dzięki czemu można używać wody kranowej. Prasowanie w pionie – świetna sprawa przy prasowaniu lub odświeżaniu sukienek, garsonek czy firan. Samo żelazko jest lekkie (1kg) i zwrotne co jest niewątpliwym atutem przy większej ilości ciuchów do prasowania (a nie muszę tłumaczyć że przy dziecku to ZAWSZE jest większa ilość!)
Uderzenie pary z dużą mocą i ilością sprawia że większość tkanin łatwiej poddaje się prasowaniu i sumarycznie spędzam mniej czasu przy desce, mogę więc wykorzystać go choćby na wspólne chwile z Marysią. Póki co jestem zadowolona z wyboru, chętnych na głębsze poznanie Laurastar odsyłam do strony producenta.
Ciekawa jestem Waszych opinii i doświadczeń związanych z prasowaniem. Dla Was generator pary to też hit? A może jeszcze wszystko przed Wami?